top of page
  • Zdjęcie autoraArtur Aloshyn

Olga Torczyniuk: wspomnienia o ratunku Żydów

Zaktualizowano: 1 kwi 2022

Jeden z moich wykładowców kiedyś zadał takie pytanie grupie: „Kto z was gotowy wziąć do siebie osobę z ulicy? Kto zapełnić mu mieszkanie, odzież oraz jedzenie?". Kiedy wszyscy zadawali sobie to pytanie, wykładowca kontynuował: „A teraz wyobraźcie sobie, że macie ograniczoną ilość jedzenia. Podzielicie się z obcym, jeżeli on nic nie ma do zaoferowania w zamian? Mało jest tych, którzy zgodni podzielić się ostatnim. A teraz proszę dodać jeszcze fakt kary śmierci za próbę pomocy. W takich warunkach okazali się Żydzi i osoby, którzy ryzykując życiem bliskich, próbowali ich ochronić."


Większość świadków pomocy Żydom już zostali zapisani przez badaczy lub zabrali te wspomnienia z sobą na ten świat. Ala nam udało się znaleźć świadka, który publicznie jeszcze nie opowiadał swoją historię.

Torczyniuk Olga. Łuck 2021

Torczyniuk Olga zd. Fedoniuk całe swoje życie spędziła w wiosce Korytnica na Wołyniu. Niestety, nie są znana data jej urodzenia, ale w dokumentach zaznaczono 17 lipca 1927 roku. Wszystkie znane jej przodki także mieszkali w Korytnice. Poczynając od 2017 roku, my regularnie nagrywali jej wspomnienia o wojnie, życiu, szkole, cerkwi itd. Dzięki temu możemy opowiedzieć o tym, jak jej rodzina przetrzymywała u siebie Żyda. Wspomnienie to zostało nagrane 17 lipca 2020 roku. Tłumaczenie nie dokładnie, ponieważ Babcia Olga mówi specyficznym językiem i nie da się to przetłumaczyć na żaden język, ale dodajemy nagranie dźwiękowe.

… A to Niemcy wygnali [Żydów]. Niemcy nie lubili tych Żydów. Oni [Żydzi] sami uciekli. Sowieci im nic nie robili, a Niemcy odwrotnie.


Było tak, że poszliśmy po zioła z moją ciotką. Ale idziemy, już był wieczór, bo wcześniej nie można było pójść przynieść tego zioła. I zobaczyliśmy taką głęboką i szeroką jamę i oni wszyscy tam tak zalegli, jak zobaczyli, jak idziemy.

[Czy dużo ich było?] Tak, dużo. Ja wiem... może około 20 osób tam było. Chyba przestraszyły się, widząc nas. A my ich. Oni zaczęły poruszać się, po czym my zaczęły uciekać na kraj, do drogi. Więc oni za nami biegli. Ale my daleko uciekli.


To jak my już przyszli... A wśród nich był Żyd znajomy, poznał mnie. Mego ojca znał i mnie poznał, że ja ojca Tarasa córka jestem.


Nocą już ktoś puka w okno. Nie wiemy co robić czy otwierać czy nie. Ale słyszymy że mówi: "Taras". I ich głos można było poznać, nie taki jak u nas. I mój ojciec poszedł i powiedział: - Co? - Poznaliśmy twoją córkę, oni uciekli. Nie chcieliśmy im nic zrobić. Chcieliśmy ich prosić, niech nikomu nie zdradzają nic. Cicho żeby było. Ale ojciec mówi: - Skąd mieli wiedzieć. Nie wiedzieli was i przestraszyli się. No bo skąd mieliśmy wiedzieć, co oni mogli nam zrobić, jeżeli by złapali nas. Ile to ich było, mogli nam i [nie zaszkodzić]. I sami uciekli dalej. Za jakiś czas przychodzi [do mego ojca] ten Żyd i mówi: - Wyruszamy, ale mój syn zostaje. Tak prosi ojca, żeby on przezimował syna tego Żyda.

[A dokąd wyruszali?] Wtedy była zima, już zaczynało być zimno. A kto wie, dokąd oni wyruszali? Do nich nie chodziliśmy, nie znaliśmy. Ale ojciec wziął go do siebie. Nocą był w domu, A w dzień baliśmy się, ponieważ ludzi chodzą. Za to można była trafić do wiezienia! Robił na poddaszu w sienie dziurę i dotąd właził i tam siedział przez cały dzień

[Jak miał na imię?] Nie wiem, tego ja nie wiem. [Długo u was był?] Musiał! A potem, jak już zaczęło stawać cieplej, to on poszedł. I chłopczyki jakiś z nim byli. I mu może jakiś lat 18, a może i nie było. I zrobili dla niego taki domek w lesie. I on tam latem był. A my jak idziemy z krowami, to niesiemy dla niego jedzenia. Idziemy i mu dajemy, zostawiamy.


I tak on tam chodził, w tej puszcze mieszkał. Ale cóż. Ktoś o tym powiedział. I u nas tam taki człowiek mieszkał. Taki niefajny. Zabił go. [A jak miał na imię?] Ja nie… skąd ja wiem. [Ale był z Korytnicy?] No, z Korytnicy był. Ale ja wiem, czy to on? To tylko takie pogłoski byli. Ale myśleliśmy, że to jednak on. Bo kto to mógł zrobić. Takie dziecko zabić. I broń miał. A w innego człowieka nie było broni. Ale tak my nie poznali. Przychodzimy następnego dnia, a on leży zabity. Przynieśliśmy jedzenia, a on już nie żyje. No i poszli [ludzi] zakopać, schować.


[Zakopali tam, gdzie żył?] Gdzieś tam w gaju. Myślisz, że znam? Czy była tam? J tam nie chodziła. To tacy ludzi byli. Cóż to? Nie pozwalać, żeby człowiek był na górze martwy. Aj, ciężko było, ciężko wtedy. Trzeba było wszystkim dogodzić i wszystkich słuchać. Ciężko...

Fedoniuk Taras (1900-1972). Korytnica lata 60

Ta opowieść zasiadła w mojej głowie, dlatego bardzo chciałem znaleźć imię tego Żyda, którego przechowywała rodzina Babci Olgi. Jesienią 2021 roku udało się to zrobić dzięki książce Mikaela Dimenta „Samotny wygnańca. Kronika o Świniuchach i getto w Łokaczach”, gdzie są kilka wspomnień o Chaimie Mizurisie, któryj podpada pod opis historii Babci Olgi. Chyba niema tej książki w języku polskim, tylko w angielskim i ukraińskim. Info w książce:

Zobaczywszy mnie, Fedir podniósł się ze słowami „Żyjesz?". Ja milczał. Natomiast zadał mu kilka pytań. Jako odpowiedź, usłyszałem to samo, co już wiedziałem od Amwrosja. On opowiedział mi, że Chaim Mizuris żyje, że on widział go w Korytnice.

...

17 kwietnia musiałem jeszcze raz spotkać się z Iwanem, którego nazywano „Dowszyj” (Dłuższy). Po dłuższych prośbach on wpuścił mnie i powiedział że także widział Chaima Mizurisa.

...

Chciałem spotkać Chaima Mizurisa by pomóc mu w czymś w jego biedzie.

... Sydun poznał mnie. Udając, że rozmawia z końmi, on cicho powiedział: "Idź do małego lasu i przychodź do mnie nocą. Może spotkasz Chaima Mizurisa".

...

On kontynuował: „Tamtej nocy tu przychodził Chaim Mizuris. On chował się kilka dni w małym lesie".

...

1 czerwca stara babcia przyszła bardzo zapłakana: „Kochany Michelu, nie płacz, ale muszę cię coś powiedzieć. Dzisiaj koło Stelmachów obok lasu zastrzelili twego kuzyna Chaima Mizurisa. Bandyci zabrali go odzież i buty. Włościanie pochowali go ciało. Kiedy to się skończy? – ona nie przestawała płakać. – Chaim był takim dobrym dzieckiem. Chodził sobie dookoło z odmarznientymi rękami i nogami, ale go i tak zabili".


Olga Torczyniuk obok swego domu w Korytnice. Zima 2018/19

Ja zaczytałem Babci tę część książki, w której mowa szła o życiu autora wspomnień w Korytnice. Bardzo uważnie słuchała, wspominała ludzi, o których napisano. Wtedy Babcia Olga przypomniała sobie, że ten chłopak nazywał się Miszuris (w książce Mizuris). I odetchnęła z ulgą, bo według księgi tego Żyda nie zabił człowiek, o którym myślała...


Kwiaty maku w pole w okolice Korytnice. Czerwiec 2021

Dzisiaj w Ukrainie idzie wojna, która ponownie niesie za sobą śmierć. A my tak spodziewaliśmy, że nigdy ponownie...

Artur Aloshyn

83 wyświetlenia0 komentarzy

Powiązane posty

Zobacz wszystkie
bottom of page